Długo poszukiwałam publikacji popularyzującej problem in vitro. Co to znaczy popularyzującej? To znaczy w rzetelny, ale przystępny sposób mówiącej prawdę o procesie leczenia niepłodności. Niestety nie znalazłam takiej. Natomiast książek i artykułów ukazujących problem w sposób co najmniej niekorzystny ukazało się całkiem sporo – na czele z publikacją Tomasza Terlikowskiego („Robienie dzieci. Terlikowskie śmiało o in vitro”).
Znalazłam natomiast swoisty pamiętnik, a w zasadzie wydruk prywatnego bloga Pani Dagmary Weinkiper-Hälsing. To niemalże codzienne zapiski kobiety, która walczyła o swoje dziecko i walkę wygrała. Nie była to jednak droga prosta. Ten zapis, mniej niż procedury, pokazuje rozterki, uczucie, refleksje codziennie inne, codzienne kształtowane przez przebieg procesu leczenia tej, konkretnej pary.
Zastanawiam się czy polecić tę książkę osobom zastanawiającym się nad podejściem do in vitro. Polecam ją tym, którzy chcą wiedzieć jak będzie naprawdę, tym którzy chcą mieć świadomość ja trudny jest to proces, jak dużo rozczarowań czeka parę, będzie starała się o dziecko, jak wiele czeka ich wizyt w klinice, jak bardzo nieprzyjemne są zastrzyki hormonalne, jak zmieniają się nastroje kobiety poddanej tejże terapii. Jednak warto mieć świadomość, że leczenie każdej choroby ( a WHO sklasyfikowało niepłodność jako jednostkę chorobową) nie należy do przyjemności.
Pomimo wszystko książka jest optymistyczna. Kończy się …. Radością, ciepłem i spełnieniem. Polecam, ponieważ boimy się tego, czego nie znamy, książka Dagmary Weinkiper-Hälsing, pozwala poznać problem. A poznanie znacznie redukuje stres związany z niewiadomą.
Polecam ponieważ warto wiedzieć, że nie jesteśmy sami.